Posted on

Co to znaczy “delikatesy”? Historia delikatesów w Poznaniu. Pochodzące z języka francuskiego słowo “delikatesy” kojarzy się z czymś luksusowym i wykwintnym. Niecodziennym jak gęś na Świętego Marcina lub nadziewany śliwkami wigilijny karp. Pierwsze skojarzenia się prawidłowe, gdyż w swoim pierwotnym znaczeniu “delikatesy” to inaczej frykasy, czyli drogie i luksusowe artykuły spożywcze. Dzisiaj jednak Delikatesami nazywamy mały sklep na rogu, w którym jest dostępne wszystko: od makaronu po chemię gospodarczą. Jak przez wieki zmieniały się delikatesy? Czym tak naprawdę kiedyś były? I dlaczego to Poznań stał się mekką miłośników wszelkich frykasów? W poniższym artykule odpowiemy na te i wiele innych pytań. 

Delikates, czyli luksus sprowadzany z kolonii

Po średniowieczu i jego lukratywnym handlu cukrem, złotym wiekiem dla miłośników frykasów stały się czasy kolonialne. Masowo sprowadzane z Azji przyprawy i cejlońska herbata podbijały wtedy nowe rynki. W Wielkiej Brytanii, najbogatszym kraju XIX-wiecznego świata, powstawały tysiące kawiarni i restauracji. A w nich można było się raczyć sprowadzanymi prosto z kolonii specjałami. Domy handlowe oferowały owoce cytrusowe oraz pudełka pełne nadziewanych czekoladek. Organizatorzy balów kupowali kilogramy marynowanych warzyw, oliwek oraz ekskluzywne wędliny. Drogie i niecodzienne potrawy świadczyły o zamożności domu, a bogato zastawiony stół pomagał zdobyć rękę panienki.

Delikatesy na ziemiach polskich

W okresie zaborów najbardziej dynamicznie rozwijającymi się terenami były województwo śląskie i wielkopolskie. Pod koniec wieku XIX Poznań stał się jednym z najbogatszych miast dawnej Rzeczpospolitej. Tamtejsi kupcy i ich domy towarowe uchodziły za wyjątkowo dobrze zaopatrzone. Znane są relacje, jak przed Wielkanocą podróżowano z daleka do delikatesów w Poznaniu, aby zakupić prawdziwe kakao i migdały. Co to znaczy "delikatesy"? Wypiek świątecznych mazurków i bab wymagał także rodzynek oraz skórki cytrusów, czyli owoców niedostępnych w polskim klimacie. I podobnie jak w poprzednim przypadku, tutaj też na pomoc mieszkańcom Wielkopolski przychodziły delikatesy w Poznaniu. Dlaczego akurat Poznań, wśród wszystkich miast dawnej Rzeczpospolitej, uchodził za mekkę miłośników luksusu? Specyficzna kultura kupiecka, oszczędność oraz niemieckie prawo sprzyjały rozwojowi handlu. Brak wojen, a co za tym idzie, zniszczeń oraz grabieży, powodował, że kapitał kumulował się tu przez dziesięciolecia. 

PRL – zmierzch delikatesowych sklepów spożywczych

Niestety, wraz z nastaniem Polski Rzeczpospolitej Ludowej i nacjonalizacją handlu, skończył się złoty wiek delikatesów w Poznaniu. Sklepy spożywcze, zaopatrywane przez PGR i punkty skupu płodów rolnych, musiały drastycznie ograniczyć asortyment. Skończył się import egzotycznych owoców oraz przypraw. W kraju brakowało dewiz. Odrodzenie handlu delikatesowego zajęło wiele lat. Dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku, do miast i miasteczek powróciły niewielkie specjalistyczne sklepy z nabiałem czy ręcznie robionymi wędlinami. 

Delikatesy dzisiaj

Dziś, w erze sklepów spożywczych online https://e-szop24.pl/franczyza.html i handlu w sieci, trzeba wyjątkowego uporu, by przyciągnąć uwagę klienta. Niemniej delikatesy powracają. Po zastoju spowodowanym kryzysem finansowym w 2008 nastąpił dynamiczny rozwój sektora ekskluzywnej gastronomii. Sprzyja mu moda na lokalne smaki i autentyczne produkty. Unia Europejska aktywnie chroni prawa producentów żywności regionalnej np. górskich serów czy kaszubskich śledzi. To kolejny asortyment luksusowych delikatesów i nowe doświadczenie dla wybrednych klientów.

Druga odsłona dzisiejszych delikatesów to wspomniane we wstępie niewielkie osiedlowe sklepy spożywcze. One także nazywane są “delikatesami”, choć oferują najtańsze i zupełnie pospolite produkty. Jak to jest możliwe? Warto wiedzieć, że słowo “delikatesy” nie jest w żaden sposób zastrzeżone i każdy może umieścić taki napis nad swoim warzywniakiem. Jednak z prawdziwym znaczeniem tej nazwy nie ma to zbyt wiele wspólnego.

Zobacz także:

Internetowe delikatesy- czy to się opłaca?

Część klientów może unikać korzystania z delikatesów online, bojąc się wysokich cen i kosztów dostawy. Czy są to uzasadnione obawy? Przeprowadźmy krótką symulację, porównując koszyk produktów kupionych w zwykłym sklepie spożywczym w Poznaniu i sklepie spożywczym online. Jak duże będą różnice w cenie?

Zakładając, że na liście zakupów znajduje się kilkanaście pozycji (0,5 kg szynki, paczka ryżu, kawa zbożowa Inka https://e-szop24.pl/podkategoria,121,Kawa-i-herbata-Czekolada-Kakao.html, 2 litry mleka, skrzydełka z kurczaka, herbata itp.) w sklepie na rogu zapłacimy 120.90 zł. Identyczne zakupy przez Internet to koszt 117.81 zł. Jak to możliwe? Duże sieci handlowe są w stanie wynegocjować spore promocje od dostawców, czego nie mogą zrobić osiedlowe sklepiki. Kupowanie hurtem jest zawsze tańsze w przeliczeniu na jedną sztukę towaru. Niemniej, gdy kupujemy w sklepie spożywczym online, do ceny żywności dochodzi koszt przesyłki. W Poznaniu (poza centrum) będzie to od 15 zł w przypadku zakupów za min. 100 zł. Darmowa dostawa wymaga wydania co najmniej 300 zł. 

Czy więc zakupy w sklepie internetowym są opłacalne? To zależy. Jeżeli jesteśmy przedsiębiorcą i kupujemy artykuły spożywcze do firmy, możemy cieszyć się niższymi cenami i darmową dostawą. Po kilogram mąki czy jedną czekoladę lepiej jednak udać się do osiedlowego sklepiku na rogu.

Historia delikatesów to część losów polskiego handlu. Prężnie rozwijające się w czasie zaborów i w okresie międzywojennym, zostały pogrzebane przez centralne planowanie epoki PRL-u. Po dynamicznym rozwoju w latach 90. nieco ucierpiały podczas kryzysu finansowego w 2008 roku, by znów powrócić i zarabiać. Tym razem w formie sklepów spożywczych online https://e-szop24.pl/. Jaki los czeka delikatesy w następnej dekadzie? Eksperci są raczej zgodni, że ten sektor będzie się nadal rozwijał. Wszak wszyscy lubimy dobrze zjeść.